I pojechali… pojechali nie na niewiadome, nie tylko „po naukę” czy „honorowe porażki”, a pojechali świadomi swej wartości sportowej i siły – przed igrzyskami olimpijskimi w Los Angeles prasa sportowa nie ukrywała wysokich oczekiwań wobec polskich wioślarzy. – Do śmiałego spojrzenia w przyszłość, do dumnego obnoszenia między obcymi polskiego orła na piersiach – upoważnia ich nader zaszczytna tradycja polskiego wioślarstwa […], coraz dobitniej akcentująca na wodach zagranicznych sprawność wiosła, dzierżonego w dłoni Polaka… Lecz nie to tylko daje im wiarę we własne siły, a nam zaufanie do nich, nie to tylko czyni ich naprawdę silnymi! […] Trzeba mieć prócz siły w garści i przemyślanej sprawności we władaniu wiosłem – poczucie tej własnej mocy, własnej odporności, własnej niezawodności, dającej rękojmię godnego bronienia honoru Polski na oczach całego świata1. Wioślarze – Jerzy Skolimowski, Jerzy Braun, Stanisław Urban, Edward Kobyliński i Janusz Ślązak – nie zawiedli. Siedem lat później, we wrześniu 1939 r., ponownie stanęli do walki o honor Polski.
- Zdjęcie:
- Treść:
„Wodniaki nie przyniosą wstydu”
Atletyczny wioślarz i filigranowy sternik. Architekt, ekonomista i absolwent gimnazjum klasycznego. Ekipa srebrnych i brązowych medalistów z Los Angeles była wielce zróżnicowana i pełna silnych osobowości.
Muskularnej budowy olbrzym o kształtach greckiego boga, zawsze dowcipny, zawsze gotów do kawałów, czasem może rubaszny, ale w każdym calu solidny sportowiec i mimo młodego wieku człowiek poważny – pisała prasa o Januszu Ślązaku, warszawiaku urodzonym w 1907 r., studencie Wyższej Szkoły Handlowej i Wydziału Inżynierii Lądowej Politechniki Warszawskiej. 186 cm wzrostu i 74 kg – w przedwojennych warunkach to była atletyczna sylwetka2.
Jerzy Skolimowski także urodził się w roku 1907, ale na tym podobieństwa się kończyły. Zaledwie 150 cm wzrostu i 49 kg wagi były jak wyrok dla młodzieńca, który marzył o sportowej karierze. A jednak „Mały” sprawdził się w wioślarstwie doskonale. Jako sternik „pchał łodzie swoich kolegów… sercem i namiętnym głosem” – żartowano. Student architektury na Politechnice Warszawskiej, zawodnik AZS3.
Stanisław Urban to rówieśnik Ślązaka i Skolimowskiego i tak jak oni AZS-iak. Kochał wiosłować, ale w sporcie zaistniał także jako… rugbysta – czołowy zawodnik AZS Warszawa4.
Cztery lata młodszy od kolegów Jerzy Braun pochodził z Bydgoszczy. To tam ukończył gimnazjum klasyczne i zaczął przygodę ze sportem. Jego pierwszymi klubami były Gimnazjalne Towarzystwo Wioślarskie Wisła i Bydgoskie Towarzystwo Wioślarskie5.
Edward Kobyliński urodził się w 1908 r. w Warszawie, ale jego rodzina o szlacheckim rodowodzie wywodziła się z Kielecczyzny. Przerwał studia na Politechnice Warszawskiej, by pracować w rodzinnej fabryce czekolady. Był świetnym biegaczem, jednak porzucił lekkoatletykę na rzecz wioślarstwa – podobno tęsknił za sportem zespołowym6.
Jako zespół byli doskonali. Kibice kochali ich za to, że pracowali ciężko, w ciszy, nie szukając rozgłosu7. Nie skarżyli się nawet wtedy, gdy tuż przed olimpijskim startem zakwaterowano ich w hotelu położonym daleko od areny występu na Long Beach. Zamiast tracić cenny czas na dojazdy do hotelu, obiady odgrzewali na przystani. Wodniaki nie przyniosą nam wstydu. Bądźmy o nich spokojni8 – pisali dziennikarze. Mieli rację. Z Los Angeles wioślarze wrócili ze srebrnym i brązowym medalem.
- Zdjęcie:
- Zdjęcie:
, Treść:
Triumf polskich osad
Relację ze zwycięskich biegów opublikował „Przegląd Sportowy”: Polacy prowadzili przez pierwsze 400 mtr. w tempie 36 pociągnięć na minutę. Na 500 mtr. minęli ich Niemcy. Na 1000 mtr. Włosi wychodzą na czoło w tempie 40 pociągnięć i prowadzą z przewagą długości przed Niemcami; a o dalsze 2 mtr. przed Polską. Polacy szpurtują teraz, mijają Niemców i zrównują się z Włochami, ale nie wytrzymują długo tego tempa. Na 1500 mtr. Włosi prowadzą o trzy czwarte długości przed Niemcami i dalsze trzy czwarte długości przed Polską. […] Niemcy zaczynają finisz, stopniowo dochodzą do Włochów i niemal na mecie mijają ich; Polska o 2 długości z tyłu9. Braun, Ślązak i Skolimowski tylko przez chwilę mogli cieszyć się z pozostałymi kolegami z brązowego medalu – musieli się przygotowywać do kolejnego biegu, w konkurencji dwójka ze sternikiem. Rywalizację ukończyli na drugim miejscu, za Stanami Zjednoczonymi i przed Francją. 12 sierpnia 1932 r. był prawdziwie polskim dniem na Long Beach. Brązowy medal dorzuciła jeszcze dwójka bez sternika – Henryk Budziński z Janem Krenzem-Mikołajczakiem.
- Zdjęcie:
, Treść:
Po trwającej niemal dwa tygodnie podróży powrotnej polscy kibice witali olimpijczyków z Los Angeles dwukrotnie, najpierw po przybiciu statku „Pułaski” do gdyńskiego portu, a następnie na dworcu głównym w Warszawie. Tłumy szalały – relacjonował dziennikarz „Głosu Porannego”. – Przez zapchane ulice ruszył pochód. Na czele grupa motocyklistów, za nią policja konna torująca drogę, później cykliści, orkiestra 1 pułku szwoleżerów, wreszcie autokar, a w nim nasi olimpijczycy. Sportowcy udzielali wywiadów radiowych; wioślarzy reprezentował najbardziej przebojowy członek osady – Skolimowski. Bardziej nieśmiały Urban powiedział tylko: Wszędzie dobrze, ale najlepiej w domu10.
- Zdjęcie:
, Treść:
Dla większości wioślarzy z Los Angeles olimpijski medal oznaczał początek międzynarodowych występów i świetnych wyników na mistrzostwach kontynentu. W 1933 r. Ślązak, Braun i Skolimowski zdobyli srebrny medal mistrzostw Europy w Budapeszcie. „Mały” realizował się także jako architekt – zaprojektował wnętrza transatlantyków MS Piłsudski i MS Batory, a nawet… wnętrza pałaców arabskich szejków. Był laureatem wielu konkursów. Ostatni sukces (była to Nagroda Stowarzyszenia Architektów Polskich) odniósł w roku 1939 – który miał na zawsze odmienić życie jego i kolegów z osady.
- Zdjęcie:
, Treść:
Wojenne losy
We wrześniu 1939 r. wszyscy chwycili za broń. Edward Kobyliński stawił się w 36 Pułku Piechoty Legii Akademickiej. Walczył pod Wieluniem, Piotrkowem Trybunalskim i Łaskiem. Następnie – w ramach 44 Pułku Piechoty – pod Chełmem, Zamościem i Tarnowatką. Ostatni epizod wojenny to walki pod Wolą Gułowską pod dowództwem gen. Kleeberga11. Polacy walczyli bardzo dzielnie, 5 października odbili wieś Niemcom, jednak kolejnego dnia – w związku z brakiem amunicji i zaopatrzenia medycznego, a także klęską polskich oddziałów w innych częściach kraju – podjęta została decyzja o kapitulacji.
- Zdjęcie:
, Treść:
Janusz Ślązak, ppor. saper, walczył w Armii Modlin. Trafił do niemieckiego obozu jenieckiego w Woldenbergu12. Jerzy Braun, plutonowy podchorąży, uniknął niewoli. Udało mu się przedostać na Bliski Wschód, wstąpił do Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich. Wziął udział w bitwie o Tobruk, a następnie – już w ramach 3 Dywizji Strzelców Karpackich – walczył pod Monte Cassino, Ankoną i Bolonią. Dwukrotnie ranny, podwójnie odznaczony Krzyżem Walecznych13.
- Zdjęcie:
- Zdjęcie:
, Treść:
Pod Tobrukiem Braun mógł spotkać „Małego”. Szlak bojowy Jerzego Skolimowskiego wyglądał następująco: po kampanii wrześniowej i wymknięciu się z sowieckiej niewoli dotarł przez Węgry i Rumunię na Zachód, by przyłączyć się do Polskich Sił Zbrojnych. Z Francji trafił do Anglii. W ramach Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich walczył w Tobruku. Potem, już jako polski oficer w szeregach brytyjskiego Secret Intelligence Service, działał na Bałkanach. W Grecji przygotowywał desant brytyjskiego wojska14.
Najtragiczniejszy los spotkał Stanisława Urbana, który walczył w wojnie obronnej w stopniu podporucznika. Wzięty do niewoli, trafił do obozu w Kozielsku. Historycy uważają, że został zamordowany – najprawdopodobniej w Katyniu15.
- Treść:
Po wojnie
Po 1945 r. dla oficerów Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie nie było powrotu do kraju. Jerzy Braun zamieszkał w Londynie, gdzie założył rodzinę. Zmarł przedwcześnie, w wieku niespełna 57 lat. Został pochowany w Crawley. Jerzy Skolimowski także związał swoje powojenne życie z Londynem, gdzie realizował się jako architekt i wykładowca na Polskim Uniwersytecie na Obczyźnie. Wspólnie z Wacławem Hryniewiczem zaprojektował Polski Cmentarz Wojenny na Monte Cassino. Pracował też w Afryce Południowej. Zmarł w 1985 r. Do Polski powrócił dopiero po śmierci – spoczął na cmentarzu Powązkowskim.
Janusz Ślązak i Edward Kobyliński po wojnie zostali trenerami wioślarstwa, ten drugi prowadził nawet kadrę narodową i przewodniczył Polskiemu Związkowi Towarzystw Wioślarskich. Ślązak zmarł w roku 1985, Kobyliński – w 1992. Obydwaj spoczywają na Powązkach.
- Treść:
Przypisy
1 I pojechali…, „Sport Wodny”, nr 8/1932, s. 143.
2 Ślązak Janusz Lubomir, https://www.olimpijski.pl/pl/bio/2040,slazak-janusz-lubomir.html [dostęp: 13 sierpnia 2019 r.].
3 Skolimowski Jerzy Walerian, https://www.olimpijski.pl/pl/bio/2019,skolimowski-jerzy-walerian.html [dostęp: 13 sierpnia 2019 r.].
4 Urban Stanisław [w:] Bogdan Tuszyński, Henryk Kurzyński, Leksykon olimpijczyków polskich. Od Chamonix i Paryża do Soczi, wyd. III popr. i uzup., Warszawa 2014, s. 1115.
5 Braun Jerzy, tamże, s. 1047.
6 Kobyliński-Prus Edward, tamże, s. 1071.
7 I pojechali…, dz. cyt., s. 144.
8 A. O., Wioślarze polscy w świetnej formie, „ABC”, nr 223/1932, s. 2.
9 Trzy sukcesy wioślarzy, „Przegląd Sportowy”, nr 66/1932, s. 3.
10 Olimpijczycy wrócili do kraju, „Głos Poranny”, nr 249/1932, s. 3.
11 Kobyliński-Prus Edward, dz. cyt.
12 Ślązak Janusz Lubomir, dz. cyt.
13 Braun Jerzy, dz. cyt.
14 Skolimowski Jerzy Walerian, dz. cyt.
15 Urban Stanisław, dz. cyt.