Znakomicie dysponowany Kowalski przeprowadza jedną z najpiękniejszych akcji turnieju. Mija napad, artystycznie „kiwa” obronę i strzela1. Na lodowej tafli czuł się w swoim żywiole. Grał pięknie, skutecznie, zawsze fair. W 1930 r. był uważany za najlepszego hokejowego obrońcę w kraju. A przecież nie pokazał jeszcze wszystkiego, co potrafi… Dziewięć lat później, we wrześniu, już jako porucznik, Kowalski napisze do żony list z frontu: Jest czwartek, a dopiero dziś dobrnąłem do mojej formacji. Podróż pełna grozy. Januś, pilnuj Smolusków [tak pieszczotliwie nazywał swoje dwie córeczki: Hanię i Ewę – przyp. red.] i siebie, o mnie myśl, jak powinno się myśleć o żołnierzu. Jak bardzo Was kocham! Ale mimo wszystko zobaczymy się jeszcze2. Niestety nie było mu dane spełnić obietnicy.
- Zdjęcie:
, Treść:
Wytrzymałość, technika, spokój
Urodził się w Warszawie 7 października 1902 r. Skończył Gimnazjum im. św. Stanisława Kostki. Jeszcze w szkole wstąpił do Związku Harcerstwa Polskiego. Ojciec – Józef Kowalski był handlowcem3. Może miał nadzieję, że syn pójdzie w jego ślady? Aleksander wybrał Wydział Bankowy Szkoły Głównej Handlowej. Ale praca bankowca – zapewne stabilna i dobrze płatna – przegrała z pasją do hokeja na lodzie, zwanego też hokejem kanadyjskim. Kowalski miał ku temu idealne warunki fizyczne: był wysoki (186 cm) i wysportowany. Już w szkole uprawiał pływanie, piłkę nożną, wioślarstwo, tenis, kolarstwo, narciarstwo, lekkoatletykę. Najbardziej jednak podobało mu się łyżwiarstwo. W młodości mieszkał w pobliżu Dynasów. Zimą, gdy tylko sadzawkę skuł mróz i urządzano tam lodowisko, młody Olek był na nim stałym gościem4.
W 1922 r. wstąpił do sekcji hokeja warszawskiego AZS. Szybko stał się czołowym zawodnikiem zarówno w klubie, jak i w całym kraju. Można nawet powiedzieć, że był jednym z pierwszych profesjonalnych hokeistów w Polsce. Jego kariera rozwijała się w błyskawicznym tempie. Jako zawodnik mógł się pochwalić licznymi zaletami. Na lodzie zachowywał spokój i opanowanie. Wytrzymałość fizyczna łączyła się u niego z nienaganną techniką i walorami moralnymi – choć niekiedy grał ostro, zawsze przestrzegał zasad fair play.
- Treść:
W 1926 r. na mistrzostwach Europy w Davos po raz pierwszy wystąpił w drużynie narodowej. Do końca kariery, czyli do igrzysk olimpijskich w Lake Placid w 1932 r., był jej podstawowym zawodnikiem. Dwa razy reprezentował nasze barwy na mistrzostwach świata, a cztery razy – w walce o mistrzostwo Starego Kontynentu. W reprezentacji rozegrał 31 meczów, w oficjalnych spotkaniach międzypaństwowych strzelił sześć bramek5.
- Zdjęcie:
- Treść:
Sukcesy akademików
Polska drużyna hokeiowa – która nie jest dziś niczem innem, jak drużyną warszawskiego A. Z. S-u – zdobyła sobie ogólną sympatię, wszędzie, gdzie się pojawiała. Wszystkich uderzała zawsze jej gra nadzwyczaj fair, jej par excellence sportowe zachowanie na boisku i poza boiskiem. […] Co się złożyło na tę jej popularność? Niewątpliwie w pierwszym rzędzie jej sposób gry. Dalej – skromność graczy, tak rzadko spotykana wśród zawodników, którzy doszli do świetnych wyników, wreszcie jej doskonały zawsze wygląd zewnętrzny6.
9 stycznia 1928 r. na boisku hokejowym przy Muzeum Tatrzańskim rozegrano finał mistrzostw Polski. Spotkały się w nim dwie najsilniejsze drużyny turnieju: AZS Warszawa i Legia. Polski Związek Hokeja na Lodzie (PZHL) zdecydował się zorganizować zawody w Zakopanem, by uniezależnić się od kapryśnej aury. A jednak odwilż pod Tatrami dała się zawodnikom we znaki. Stale padający śnieg i nierówny, chropowaty lód utrudniały grę akademikom, którzy nie mogli pokazać swej doskonałej techniki. Najbardziej spektakularne ataki spełzły na niczym, gdy łyżwa trafiała w dziurę w tafli. Zdecydowanie łatwiejsza była defensywa7. Mimo to żadna z drużyn się nie oszczędzała, obie grały ambitnie i ostro.
- Zdjęcie:
, Treść:
Bodajże nigdy jeszcze w Polsce nie widziano tak zaciekłej gry A. Z. S-u. Po raz pierwszy widać było wielki wysiłek na twarzach jego zawodników, którym tym razem widocznie zależało na wysokim cyfrowo zwycięstwie8. AZS wygrał z Legią 6 : 0 i zdobył tytuł mistrza Polski.
W 1928 r. cały kraj żył igrzyskami w St. Moritz. Tuż przed najważniejszymi zawodami nasi sportowcy wystąpili na akademickich mistrzostwach świata w Cortina d’Ampezzo. Do rywalizacji w turnieju hokejowym obok Polski stanęły Austria i Włochy. Drużyna hokejowa warszawskiego AZS-u osiągnęła w Cortina d’Ampezzo sukces o wielkim znaczeniu nie tyle czysto sportowym, jak propagandowym. Zdobycie akademickiego mistrzostwa świata w hokeju ma kolosalne znaczenie dla propagandy naszego sportu9 – donosiło pismo „Stadjon”.
- Treść:
W meczu z Austrią Polacy przez cały czas dominowali pod względem taktycznym. Gra – prowadzona szybko i dynamicznie – zakończyła się wynikiem 6 : 0 dla nas. Już w pierwszych minutach krążek Polaków bezbłędnie wylądował w bramce przeciwnika. Szczególnie emocjonująca była druga część meczu, w której strzeliliśmy trzy gole. W ostatniej tercji biało-czerwona drużyna była już zmęczona, Austriacy też jakby zrezygnowali z gry. Obrońcy Kowalski i Kulej byli w obronie bardzo pewni. […] Za to podczas polskiej ofensywy obrońcy nasi byli mało szkodliwi dla przeciwnika10.
- Zdjęcie:
- Treść:
W finale Polska zmierzyła się z Włochami. W dniu spotkania popsuła się pogoda. Lód na boisku zamienił się w breję, w której tonęły łyżwy graczy. Polacy już w pierwszych 10 s zdobyli bramkę. Mimo fatalnego stanu lodu zespół Polski rozwinął ostre niezwykle tempo i w ten sposób potrafił oszołomić słabszych zresztą taktycznie i technicznie Włochów11. Po udanym występie polscy hokeiści pojechali na zawody do Davos, gdzie mieli rozegrać mecze treningowe przed zbliżającymi się igrzyskami.
- Zdjęcie:
, Treść:
Igrzyska w Szwajcarii. „Tchnienie wielkiego sportu”
Nasz udział w najważniejszej imprezie sportowej był nie tylko okazją do sprawdzenia swoich umiejętności – potwierdzał też, że lata pod zaborami nie odebrały nam ambicji, chęci rywalizacji i woli zwycięstwa. Igrzyska odbywały się w Szwajcarii, w ośrodku sportów zimowych St. Moritz. Ulicami przelewały się tłumy przybyszów z najdalszych zakątków świata. Wszystko w St. Moritz nastawione jest na Olimpiadę i tchnienie wielkiego sportu czuć tu na każdym kroku12 – informował „Przegląd Sportowy”.
Uroczyste otwarcie odbyło się 11 lutego 1928 r. Defilada sportowców z 25 państw robiła wrażenie. Polacy należą do zespołów najbardziej życzliwie witanych. Ich jednolite odzienie i świetna postawa znamionująca sportowców w każdym calu, wywołują burzę oklasków13 – relacjonowali dziennikarze. Nasza reprezentacja wyróżniała się kostiumami: kostiumy granatowe z orłem białym w czerwonym polu wyszytym na lewym rękawie, biało-czerwone krawaty i gustowne dżokejki – oto strój, po którym każdy w St. Moritz rozpozna Polaków14.
- Treść:
Hokeiści trafili do grupy ze Szwecją i z Czechosłowacją. Nie mieli łatwego zadania. Szwedzi, z którymi grali pierwszy mecz, byli bowiem – obok Kanady – największymi faworytami igrzysk. Nie stremowało to polskich hokeistów. Można by wręcz sądzić, że dodało im animuszu. W pierwszej połowie Szwecja wygrywała, ale po przerwie to Polacy dominowali na lodzie. Atakowali ostro i zaciekle, oddali 20 strzałów na bramkę przeciwnika. Szwecja – zaledwie osiem. Polacy, którzy w ciągu paru lat gier nabrali tyle rutyny, i pewności siebie, że dwie bramki stracone już ich nie detonują, rozpoczęli forsowny kontratak15. Tempo meczu nie słabło ani na chwilę, emocje na trybunach sięgały zenitu. Spotkanie zakończyło się remisem 2 : 2, co było przykrą niespodzianką dla zarozumiałych nieco Szwedów, a dla nas dużym triumfem16.
- Zdjęcie:
- Treść:
Niestety zmęczenie po starciu ze Szwecją dało się we znaki naszym zawodnikom. Z Czechami przegraliśmy 2 : 3. Zajęliśmy trzecie miejsce w grupie eliminacyjnej i odpadliśmy z turnieju. Choć technicznie byliśmy świetni, zabrakło nam zaprawy i przygotowania kondycyjnego17.
„Niebezpieczny przebojowiec”
Jeden z największych sukcesów polski hokej odniósł na mistrzostwach Europy w Budapeszcie w 1929 r. Pierwszy zwycięski mecz rozegraliśmy ze Szwajcarią. Z reprezentacją Austrii wygraliśmy 3 : 1. W walce o pierwsze miejsce spotkaliśmy się z Czechosłowacją. Po raz pierwszy doznał hokej Polski takiego zaszczytu18. Obie drużyny atakowały, bramkarze wykazali się znakomitą formą. Polacy na pewien czas objęli nawet prowadzenie. Pod koniec Czesi przypuścili groźny atak. Drużyna z Polski zajęła drugie miejsce i zdobyła wicemistrzostwo kontynentu. W sprawozdaniach podkreślano m.in. znakomitą grę Kowalskiego: Udane wypady Czechów świetnie likwidują Kowalski i Kulej, którzy na meczu tym byli bodajże najlepszą parą obrońców całego turnieju19.
- Zdjęcie:
- Treść:
Tytuł wicemistrza Europy miał dla nas gigantyczne znaczenie. Kraj, którego do niedawna nie było na mapie, zyskiwał autorytet na międzynarodowej arenie sportowej. Triumf nie lada i jeden z najjaśniejszych momentów w dziejach polskiego sportu. Na oczach całej Europy zademonstrowaliśmy w przekonujący sposób naszą dojrzałość sportową i tężyznę fizyczną, propagandzie imienia polskiego potężne w ten sposób oddając usługi20 – pisał „Stadjon”.
Wieloletni prezes PZHL – dr Stanisław Polakiewicz, oceniając grę polskiego zespołu, zauważał: Z dwu obrońców Kowalski jest szybszy, Kulej twardszy. Uzupełniają się wzajemnie tworząc dwójkę, która na finałowym meczu z Czechosłowacją może się pochlubić najlepszym wyczynem defensywnym całego turnieju. Kowalski zdradza przy tym niepośledni talent do dryblingu, trochę za daleko tylko wypuszcza krążek od kija. Z chwilą opanowania tego braku stanie się bardzo niebezpiecznym przebojowcem21.
- Treść:
Bajkowa Krynica
Sporty zimowe stawały się coraz popularniejsze w całym kraju. Powstawały nowe kurorty, a te już istniejące modernizowano. Inwestowano w zimową infrastrukturę. W 1931 r. Międzynarodowa Federacja Hokeja na Lodzie przyznała Polsce prawo do organizacji mistrzostw świata. Miały się one odbyć w Krynicy. Oczekiwania były ogromne, turniej budził emocje w całym społeczeństwie. Pierwszy tydzień lutego 1931 roku otworzy niewątpliwie nową kartę w historii sportu polskiego – zapowiadał „Przegląd Sportowy”22.
- Zdjęcie:
- Zdjęcie:
, Treść:
Nie mogło być inaczej, skoro do Krynicy zjechali najlepsi hokeiści świata, także gwiazdy z USA i Kanady. Polska pieczołowicie przygotowywała się do zawodów. Mecze rozgrywano na lodowisku z trybunami, z których część miała zadaszenie i centralne ogrzewanie. Lodowisko treningowe było wyposażone w bufety, pocztę i kabiny do przebierania się, opatrzone tabliczkami z nazwiskami zawodników. Drogę do lodowiska przystrojono podświetlanymi lodowymi rzeźbami23. Na każdym meczu trybuny były pełne kibiców, a sama Krynica urzekła zagranicznych gości. Tak oto swoje wrażenia z pobytu opisywał Vico Rigassi, szwajcarski dziennikarz: Kiedy wysiedliśmy w Krynicy, myśleliśmy, że jesteśmy krasnoludkami mieszkającymi w cudownym bajkowym miasteczku. Wszystko było barwne, wszystko lśniło, a wszyscy ludzie byli tacy mili i uprzejmi, że trudno będzie kiedykolwiek spotkać im podobnych24.
Mistrzem świata została drużyna Kanady, srebro wywalczyły Stany Zjednoczone, a brązowy medal – reprezentanci Austrii. Nasza drużyna, złożona głównie z zawodników AZS Warszawa, zajęła miejsce tuż za podium.
- Treść:
„Nie boi się przeciwnika”
W 1932 r. oczy całego świata sportowego zwróciły się ku Lake Placid. W reprezentacji Polski na igrzyska olimpijskie, mimo trudności finansowych związanych z podróżą za ocean, znaleźli się hokeiści. Kolega Kowalskiego z reprezentacji – Kazimierz Sokołowski, lwowiak mieszkający po wojnie w Tarnowie, w wywiadzie udzielonym w 1989 r. krakowskiemu „Tempu” wspominał: Na igrzyska w Lake Placid płynęliśmy do Ameryki statkiem. Długo nie mieliśmy pieniędzy na podróż, bo PKOl był ubogi. Pomogła nam Polonia amerykańska, zwłaszcza Jan Styka, syn słynnego malarza, współtwórcy Panoramy Racławickiej. Zebrali pieniądze, mogliśmy zostać olimpijczykami25.
- Zdjęcie:
- Zdjęcie:
, Treść:
Polacy w Lake Placid wstydu nie przynieśli. Zajęli czwarte miejsce, ale pokazali ducha walki – choćby w pierwszym meczu z USA, który okazał się „najszybszym wśród rozegranych dotychczas spotkań olimpijskich”. Niestety Kowalski musiał opuścić lód po pierwszej tercji w związku z kontuzją oka. Po krótkiej przerwie wraca jednak na boisko i walczy dalej26 – relacjonował „Kurier Warszawski”.
Najbardziej emocjonujący był ostatni pojedynek, z Niemcami. Przegraliśmy 1 : 2, ale Kowalski grający na pozycji obrońcy błysnął talentem i umiejętnościami. W ocenie trenera polskiej reprezentacji Tadeusza Sachsa był najlepszym polskim zawodnikiem meczu: Jest bardzo szybki, zwinny i nie boi się przeciwnika. Myślę, że na kolejnych igrzyskach w 1936 i 1940 Polska nie będzie schodzić z podium mając w składzie tak dobrych graczy27. To proroctwo nie mogło się jednak spełnić. Kowalski już nigdy nie wystąpił na igrzyskach.
- Zdjęcie:
, Treść:
„Będzie wojna”
Do wybuchu wojny państwo Kowalscy wiedli spokojne i radosne życie. Aleksander poznał swoją żonę Janinę, gdy studiowała filologię polską na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Warszawskiego. On był już wtedy znanym hokeistą, wysokim i dobrze zbudowanym – mógł się podobać kobietom. W 1930 r. wzięli ślub. Wkrótce doczekali się dwóch córeczek, które były oczkiem w głowie taty. Mieszkali w pięknym miejscu – na zielonej Sadybie, zwanej ogrodem Warszawy. W niedalekiej przyszłości planowali kupno domu. Olek był wspaniałym mężem i ojcem, pogodny, opanowany, pełen humoru. Lubił ruch, życie, wesołość, zabawy z dziećmi. Wszechstronnie wysportowany uczył starszą Hanię jazdy na łyżwach, nartach, pływania28 – pisała w swoich wspomnieniach żona olimpijczyka.
Po odejściu na sportową emeryturę Kowalski nie porzucił hokeja. Został działaczem PZHL i sędzią związkowym. Jak większość sportowców w tamtym czasie przez całą karierę równolegle pracował: najpierw w Ministerstwie Kolei, a następnie w Komunalnej Kasie Oszczędności (KKO) miasta stołecznego Warszawy29. W 1939 r. został dyrektorem V Oddziału KKO. Awans zawodowy wiązał się z poprawą sytuacji materialnej. Wszystko wydawało się układać jak należy – aż do września 1939 r.
- Treść:
Jeszcze przed ślubem, w 1929 r., Kowalski rozpoczął służbę wojskową w Szkole Podchorążych Rezerwy Piechoty w Zambrowie. W latach 1931–1934 kilkakrotnie uczestniczył w obozach wojskowych w rejonie Baranowicz. Później dostał awans na porucznika. Pewnego letniego wieczoru w 1939 r. oznajmił żonie: Będzie wojna. Pójdę, i nie wrócę30. Tak podpowiadała mu intuicja, ale i poczucie obowiązku. Miał przygotowane buty, oficerski mundur, czapkę. Na początku września 1939 r. został zmobilizowany. Nakazał żonie, by wychowała dzieci na dzielnych i uczciwych ludzi. Tylko niespełna 9 lat trwało nasze szczęście, tak mało – tak wiele…31 – wspominała Janina Kowalska. Mąż wyszedł z domu, ale jeszcze się wrócił. Zabrał świadectwo ślubu, chciał bowiem, by żona otrzymywała jego oficerskie pobory. Dokument został odnaleziony po latach – przy zwłokach Aleksandra w Katyniu.
- Zdjęcie:
- Treść:
„Kochana Januś, o mnie się nie martw”
Porucznik Kowalski dostał przydział do ośrodka 13. Dywizji Piechoty w Równem. 17 września 1939 r., po agresji sowieckiej, maszerował z oddziałem w kierunku Lwowa. Z powodu napadu ZSRS na Polskę dywizję skierowano do Tomaszowa Lubelskiego. Przez Beskidy miała się ona przedostać na Węgry, ale zamiar się nie powiódł. Doszło do starcia z Niemcami, przez co oddział się rozproszył32.
W listopadzie do drzwi Janiny Kowalskiej zapukał nieznany ksiądz. Przywiózł pobory od męża oraz informację, że 25 września 1939 r. trafił on w Dubnie do sowieckiej niewoli. Wiadomość potwierdził frontowy kolega, który nieco później pojawił się w Warszawie. Mieli się widzieć już w ZSRS, olimpijczyk skarżył się wtedy, że zabrano mu wiele osobistych rzeczy33.
Wieści budziły niepokój żony porucznika. Czekała tak długo, a on ciągle milczał. Coraz trudniej było odpędzać czarne myśli. Ale w święta stało się coś nieoczekiwanie radosnego! Przyszła kartka z adresem zwrotnym: „Kozielsk, gubernia smoleńska, skrytka pocztowa 12”. Z obozu Kowalski pisał do żony: Kochana Januś, w kilku słowach wyrażam tęsknotę za Wami, kochane, za Tobą Januś, Haneczką i Smoluskiem (pewnie już jest Ewunią) i za całą naszą rodziną. Tęsknota tym jest większa, że nie mam od Was żadnych wiadomości. Toteż czekam od ciebie, Januś, wiadomości szczerych i prawdziwych, odpowiedzi na pytania, które zadaję w tym swoim pierwszym liście z CCCP. Jak żyjecie i gdzie? […] Co porabiają nasi rodzice, i czy są zdrowi? O mnie się nie martw, jestem zdrów, a całą energię swoją zachowaj dla siebie i Smolusków. Spodziewam się Januś, że dzielnie dajesz sobie radę z trudnościami. Całuję Was34. Na liście widniał dopisek zrobiony ołówkiem: Najlepszych świąt, a może wesołych!
- Zdjęcie:
, Treść:
Janina chwyciła za kartkę i pióro. Odpisała natychmiast, spełniając życzenie męża, i posłała mu kilka rodzinnych fotografii. Ale korespondencja się urwała. Coraz częściej za to w prasie pojawiały się niepokojące wiadomości o losie jeńców. Wiosną 1943 r. w „Warschauer Zeitung” Niemcy wydrukowali artykuł o odkryciu masowych grobów polskich oficerów w okolicy Smoleńska. Codziennie ukazywał się wykaz zamordowanych. Tak się boję! Pewnego kwietniowego dnia, gdy getto się pali, na liście tej zamieszczone jest nazwisko Olka – nr 2129. Staram się nie ugiąć pod tym ciosem, bo jestem potrzebna dzieciom, ale jak mogę żyć bez Niego?35 – zapisała we wspomnieniach Janina. Długo nie wierzyła, że to prawda, nie dopuszczała tej myśli do siebie. Łudziła się, że to niemiecka propaganda, próba oczernienia Sowietów. Albo najzwyklejsza pod słońcem pomyłka. Pomyłki się przecież zdarzają…
- Treść:
1989: Ślad na lodzie
W PRL-owskiej prasie, w państwie pod komunistycznym jarzmem, obowiązywała cenzura. Pisano o sportowcach zabitych przez Niemców. Ale w przypadku osób, które zamordowano w Katyniu, posługiwano się niewiele mówiącą formułką „zginął na obczyźnie”. Często posuwano się do fałszowania daty śmierci i podawano rok 1941, by winą obciążyć Niemców.
Pierwszy artykuł mówiący prawdę o tym, co stało się z zaginionym por. Aleksandrem Kowalskim, pojawił się na łamach krakowskiego „Tempa” w 1989 r. Po wnikliwej kwerendzie tekst Ślad na lodzie autorstwa Jana Otałęgi był gotowy – ale dziennikarz do ostatniej chwili nie miał pewności, czy pojawi się w druku. Najpierw musiał przejść przez sito cenzury.
W redakcji z duszą na ramieniu czekaliśmy na werdykt. W tekście przecież padły zakazane słowa: „Katyń”, informacja, że Kowalskiego zabiło NKWD, prawdziwa data śmierci 1940 r. Takich stwierdzeń dotąd oficjalnie w druku nie było, a cenzura interweniowała nieraz w bardziej błahych sprawach. Tymczasem tekst wrócił z cenzorskiego biurka bez ingerencji, można było drukować. Znak, że powiały nowe wiatry: w Moskwie trwała pierestrojka, w Polsce było już po obradach okrągłego stołu36 – wspominał po latach dziennikarz.
- Zdjęcie:
, Treść:
O to, by pamięć o Aleksandrze Kowalskim przetrwała, walczyła przez lata jego żona. Dzięki jej staraniom w 1977 r. w krużgankach warszawskiego kościoła św. Antoniego i na ścianie „Golgota Wschodu” w kościele św. Karola Boromeusza na Powązkach pojawiła się pamiątkowa tablica z jego nazwiskiem. Później, po 1989 r., podobne tablice poświęcone polskim olimpijczykom zamordowanym przez NKWD zawisły też w warszawskiej bazylice katedralnej św. Michała i św. Floriana37.
W październiku 2007 r. Aleksander Kowalski został pośmiertnie awansowany do stopnia kapitana38. W listopadzie 2008 r. jego imię otrzymała ulica na warszawskim Bródnie. Co ciekawe, wcześniej miała ona innego patrona o identycznym imieniu i nazwisku… tyle że tamten Aleksander Kowalski był komunistycznym pułkownikiem Ludowego Wojska Polskiego39.
13 kwietnia 2010 r. uczniowie zespołu szkół w Słupnie zasadzili Dąb Pamięci ku czci olimpijczyka. W uroczystości brały udział ukochane córki kpt. Aleksandra Kowalskiego: Hanna i Ewa40.
- Treść:
Przypisy:
1 Przegląd hokejowy, „Zima” 1929/1930, nr 2, s. 23.
2 B. Tuszyński, Przerwany bieg. Sportowcy z Kozielska, Ostaszkowa i Starobielska, Warszawa 1992, s. 84.
3 R. Wryk, Sport olimpijski w Polsce 1919–1939, Poznań 2006, s. 181.
4 Tamże.
5 Tamże.
6 T . Semadeni, Polska narodowa drużyna hockeyowa w przededniu batalii olimpijskiej, „Stadjon” 1927, nr 51–52, s. 15.
7 Sporty zimowe, „Stadjon” 1928, nr 3, s. 8–9.
8 Finał mistrzostw A.Z.S–Legia 6 : 0, „Przegląd Sportowy” 1928, nr 3, s. 5.
9 Nasi hokeiści w Cortina d’Ampezzo, „Stadjon” 1928, nr 5, s. 6.
10 A. Tupalski, Jak A.Z.S. zdobył Akademickie Mistrzostwo Świata w hokeju, „Przegląd Sportowy” 1928, nr 6, s. 2.
11 Nasi hokeiści…, dz. cyt., s. 6.
12 S. Fächer, Przed generalnym szturmem olimpijskim, „Przegląd Sportowy” 1928, nr 7, s. 2.
13 Olimpiada. Uroczyste otwarcie igrzysk. Sensacje hokejowe. Pierwszy triumf narciarzy norweskich, „Przegląd Sportowy” 1928, nr 7, s. 1.
14 Nasi olimpijczycy w St. Moritz, „Przegląd Sportowy” 1928, nr 7, s. 2.
15 A. Tupalski, Polska–Szwecja 2 : 2, „Przegląd Sportowy” 1928, nr 7, s. 1.
16 Tamże.
17 T . Semadeni, Dlaczego hokeiści ulegli Czechom, po wspaniałym sukcesie ze Szwecją, „Przegląd Sporotwy” 1928, nr 9, s. 4.
18 Polska wicemistrzem Europy w hokeju na lodzie, „Junak” 1929, nr 5, s. 87.
19 P . Lisiewicz, Hokejowy kij złamany w Katyniu, „Niezależna Gazeta Polska Nowe Państwo” 2019, nr 11, s. 43.
20 J. Rocha, Po sukcesie w Budapeszcie, „Stadjon” 1929, nr 7, s. 12.
21 S. Polakiewicz, O klasie polskiego hokeja, „Stadjon” 1929, nr 15, s. 8.
22 L. Ufel, Sensacja sezonu, https://www.przegladsportowy.pl/hokej/ms-w-hokeju-na-lodzie-w-1931-odbyly-sie-w-polsce-wkrynicy/c231hj7 [dostęp: 27 stycznia 2023 r.].
23 Historia na jednej fotografii – odc. 14, https://www.muzeumsportu.waw.pl/zobacz/artykuly/915-historia-na-jednej-fotografii-odc-14 [dostęp: 27 stycznia 2023 r.].
24 L. Ufel, Sensacja sezonu, dz. cyt.
25 J. Otałęga, Ich metą był Katyń, https://dziennikpolski24.pl/ich-meta-byl-katyn/ar/2743910 [dostęp: 26 stycznia 2023 r.].
26 P . Lisiewicz, Hokejowy kij…, dz. cyt., s. 42.
27 Tamże.
28 Tamże
29 B. Tuszyński, Przerwany bieg, dz. cyt., s. 82.
30 J. Otałęga, Ich metą był Katyń, dz. cyt.
31 P . Lisiewicz, Hokejowy kij…, dz. cyt., s. 44.
32 P. Lisiewicz, Hokejowy kij…, dz. cyt., s. 44.
33 J. Otałęga, Ich metą był Katyń, dz. cyt.
34 Listy z Kozielska, https://slideplayer.pl/slide/1219112/ [dostęp: 26 stycznia 2023 r.].
35 P. Lisiewicz, Hokejowy kij…, dz. cyt., s. 45.
36 J. Otałęga, Ich metą był Katyń, dz. cyt.
37 R. Wryk, Sport olimpijski…, dz. cyt., s. 182.
38 P. Lisiewicz, Hokejowy kij…, dz. cyt., s. 45.
39 Dekomunizacja ulic: konsultacje w sprawie ul. Reichera, http://www.targowek.info/2017/06/dekomunizacja-ulic-konsultacje-w-sprawie-ul-reichera/ [dostęp: 29 stycznia 2023 r.].
40 R. Skonieczny, E. Chąchira, Dęby pamięci, https://www.zyciepw.pl/deby-pamieci [dostęp: 29 stycznia 2023 r.].