Jest październik 1922 r. Cały Poznań spieszy na boisko, by oglądać finałowe starcie Warty z Pogonią Lwów o mistrzostwo Polski w piłce nożnej. Wśród tłumów atmosfera prawdziwie „mistrzowska”1. Jako pierwsi wychodzą na murawę zawodnicy lwowskiej Pogoni. Tuż za nimi kroczą owacyjnie witani piłkarze Warty, wśród nich – 21-letni Marian Spojda. Umiarkowanie wysoki (172 cm) zawodnik z ciemną grzywką, zadartym nosem i odstającymi uszami, o bystrym wzroku i łagodnym uśmiechu, to beniaminek drużyny – skromny, ale pewny siebie. Koledzy nazywają go poufale Marianciem, a on już siódmy rok gra w Warcie i ani myśli o zmianie biało-zielonych barw. Pozostanie im wierny aż do śmierci. Kiedy Niemcy ekshumują jego ciało, w kieszeni munduru obok dowodu osobistego odnajdą klubową legitymację.
- Treść:
Rozlega się gwizd sędziego i piłka toczy się ku bramce przeciwnika. Wokół cisza jak makiem zasiał. Już w pierwszej minucie Pogoń atakuje zawzięcie i uzyskuje rzut rożny. Pomocnik Spojda jest wszędzie. Dwoi się i troi. Niejeden raz ratuje swoją drużynę w groźnej sytuacji. Spotykają go za to zasłużone owacje poznańskich kibiców. Dwukrotnie przerywa szalenie niebezpieczne akcje rywali. Gdy w czwartej minucie drugiej połowy Kuchar strzela gola dla Pogoni, walka się zaostrza. W 19. minucie, po niemałym zamieszaniu pod bramką lwowiaków, piłka, otarłszy się o Haczewskiego, ginie w siatce. Gromkie brawa obwieszczają długo oczekiwany sukces. Spojda może być z siebie dumny. Po meczu prasa nazywa go najlepszym graczem Warty, który „zasłużył sobie na specjalne uznanie”2.
- Zdjęcie:
, Treść:
„Żaden zaborca deptać nas więcej nie będzie”
Marian Spojda3 czuł się poznaniakiem z krwi i kości. Przyszedł na świat w stolicy Wielkopolski 4 stycznia 1901 r. Już w młodzieńczych latach, jako uczeń poznańskiego Gimnazjum Humanistycznego im. św. Marii Magdaleny, pokochał futbol i wstąpił do szkolnej drużyny, która na cześć legendarnego klubu londyńskiego przyjęła nazwę Chelsea. Potem grał w Posnanii (1915–1916), mieniącej się Pierwszym Polskim Klubem Sportowym i dającej się ostro we znaki niemieckim zespołom. Ostatecznie, w roku 1916, trafił do Warty Poznań – nazywanej „pierwszą damą Wielkopolski”. Była to drużyna, która od początku swego istnienia (1912) manifestowała polskiego ducha, stając w piłkarskie szranki z Niemcami. Nazwa klubu przywodziła na myśl nie tylko rzekę przepływającą przez Poznań, ale przede wszystkim nakaz stawania na straży polskości4.
- Zdjęcie:
- Treść:
Także Marian, który dopiero co wstąpił w piłkarskie szeregi Warty, rwał się do walki o niepodległość. Gdy 27 grudnia 1918 r. w Wielkopolsce wybuchło powstanie, chwycił za broń. Siedemnastolatek zamienił biało-zielony strój piłkarza na mundur żołnierza, a piłkę – na karabin. Walczył pod dowództwem ppłk. Kazimierza Grudzielskiego na froncie północnym, bijąc się m.in. pod Kcynią, Żninem i Szubinem. Niedługo po wyswobodzeniu ziemi wielkopolskiej wysłany został na front wschodni, by w roku 1920 walczyć z bolszewikami. Po wojnie ukończył Szkołę Podchorążych Piechoty w Warszawie i Szkołę Podchorążych Wojsk Łączności w Zegrzu. W 1921 r. otrzymał stopień podporucznika w korpusie oficerów rezerwy łączności. Mógł teraz wrócić do Poznania i oddać się piłkarskiej pasji wspólnie z kolegami z Warty. Współzałożyciel klubu Edmund Szyc w 1919 r. napisał w sprawozdaniu: W siódmym roku istnienia Warty zakończyły się krwawe zapasy światowe, wzajemne mordowanie. Błogi ma wnet nastąpić spokój zupełny, napełniający szczególnie nas, Polaków, uczuciem szczęścia i wesela, bo oto – wreszcie – spełnienie snów ojców i dziadów naszych, wolna, złączona i niepodległa Polska! […] Żaden zaborca deptać nas więcej nie będzie. […]. Wolni! Zdaje się to czymś nieuchwytnym5.
- Zdjęcie:
, Treść:
„Spojda! Ale kiwa…!”
W Niepodległej Spojda szybko stał się gwiazdą poznańskiego sportu, żelaznym zawodnikiem Warty, bez którego drużyna nie mogła się obejść. Jeszcze w 1921 r. wziął udział we wszystkich ośmiu meczach mistrzostw Polski i przyczynił się do zdobycia przez warciarzy brązowego medalu, a rok później – do wywalczenia wicemistrzostwa Polski. Znakomicie radził sobie jako pomocnik środkowy albo lewoskrzydłowy. W Warcie rozegrał ponad 300 spotkań, w tym 71 meczów o mistrzostwo Polski. Zadziwiał ruchliwością, dokładnością podań i dryblingiem6, spokojem i zimną krwią, piękną techniką w obronie i wspomaganiem ataku7.
O wciąż rosnącej pozycji piłkarza świadczyła nawet pewna zamieszczona w prasie anegdota. Oto na meczu Warty z każdą minutą wzrasta niepokój panny Haliny, która nie wie, co to spalony, i… Co to jest znowu ta „spojda”? Ciągle spojda i spojda – dopytuje zniecierpliwiona swojego sąsiada. Odetchnie z ulgą, gdy dowie się, że to nie ta „spojda”, tylko ten Spojda – gracz co najmniej międzynarodowej sławy […], mający piękny ciąg na bramkę8. Uwielbiany przez kibiców zawodnik został jednym z bohaterów pierwszej polskiej szopki sportowej (1924)9, a pismo „Karykatury” wydrukowało w kalendarzu na rok 1925 jego portret, opatrzony humorystyczną rymowanką o ulubieńcu Krakowa, Łodzi, Lwowa i Polski całej10.
- Treść:
Biało-czerwony rusza w świat
Sława „najwybitniejszego bodaj zawodnika Warty i jednego z najlepszych pomocników polskich” sprawiła, że już w 1922 r. dostąpił on zaszczytu gry w reprezentacji narodowej. Z Orłem Białym na piersiach w latach 1922–1928 zagrał 14 meczów. Pierwszy – z Rumunią11, zakończony remisem (1 : 1), ostatni – ze Szwecją, zwycięski dla Polaków (2 : 1). Na europejskich boiskach spędził w sumie 1196 minut.
Jesienią 1922 r. reprezentacja rusza do Zagrzebia na mecz z Jugosławią. W 8 min. ładna kombinacja Spojda – Cikowski – Kuchar – Kałuża, zakończona równie pięknym i spokojnie oddanym strzałem ostatniego w prawy róg. 1: 0 dla Polski. […] W 35 min. Vinek dostaje piłkę, mija Gintla i z 10 metrów strzela wyrównującą bramkę w prawy róg12. W drugiej połowie Polacy znów przejmują ofensywę. Gola strzela Kałuża.
- Zdjęcie:
- Treść:
W 59 min. Kuchar atakuje Szifera, piłka odbija się od jego nogi, dostaje ją Garbień […] i w biegu uzyskuje trzecią i ostatnią bramkę dla Polski. Odtąd los Jugosławii przypieczętowany. Przeprowadza ona zaraz parę ataków, w których odparowaniu wyróżniał się Spojda13. Wprost bryluje na boisku. W linii pomocy jest bezkonkurencyjny. Dziennikarze sportowi komentują, że to bardzo utalentowany zawodnik, który mimo młodego wieku nie zna trwogi przed żadnym przeciwnikiem, a przy tym nie ma zbyt wielkiego mniemania o sobie, co jest przyczyną nagłego gaśnięcia tak wielu gwiazd w sporcie; te zalety zapewniają mu miejsce w naszej reprezentacji14.
- Zdjęcie:
, Treść:
„Czy Spojda grał kiedy źle?”
Piłkarskie sukcesy poznaniaka zwróciły uwagę selekcjonera Adama Obrubańskiego, który wytypował go do składu na letnie igrzyska olimpijskie w Paryżu (1924) – historyczne, bo pierwsze z udziałem Polaków.
Paryż wywarł na nas oczywiście kolosalne wrażenie – mówi Marian. – Olbrzymi ruch, zawrotne tempo pojazdów, orgie świateł reklamowych, ustawiczny hałas i gwar to coś niebywałego na spokojne nasze nerwy. […] Nazajutrz otwarcie olimpiady i pierwsze mecze piłkarskie. Specjalnym autokarem udaliśmy się do odległego o 16 km Colombes, gdzie mieścił się główny stadion olimpijski, na którym odbywały się pierwsze zawody: Hiszpania – Włochy. […] Południowy temperament aktorów tego atrakcyjnego spotkania przenosił się w spotęgowanym stopniu na tę międzynarodową hałastrę, która wrzeszczała, tupała, gwizdała i w niesłychanie głośny sposób dawała wyraz swej sympatii lub niechęci dla walczących przeciwników […]. Na szczęście uwijało się dużo sprzedawców smacznych zresztą lodów w czekoladzie Eskimo Pie, które po części temperowały niepohamowane wybryki15.
- Zdjęcie:
- Treść:
I choć Polacy nie pokonali Węgrów w Paryżu, Spojda i tak okrył się sławą olimpijczyka i przeszedł do historii jako pierwszy warciarz na igrzyskach. Jeszcze w 1924 r., po zwycięskim meczu z Finami (1 : 0), mógł przeczytać w prasie: Czy Spojda grał kiedy źle? Podaje zawsze dobrze, jak trzeba wydrybluje sobie pozycję, rozumie się na obstawianiu, strzelać umie, czy go więcej chwalić warto? Niech tylko trenuje biegi, bo może kiedyś dostać szybsze skrzydło16.
- Treść:
Trener, co rozgrzewa ducha
Jako piłkarz reprezentacji narodowej Spojda wciąż dawał popisy piłkarskiej wirtuozerii w swoim rodzimym klubie17. W mistrzostwach Polski Warta nie schodziła z podium przez osiem lat (1921–1929)18 – trzy razy zdobyła wicemistrzostwo, czterokrotnie zajęła trzecie miejsce, a upragniony tytuł mistrzowski wywalczyła w 1929 r. – i wtedy też Spojda, w blasku chwały, zakończył karierę piłkarską. Za bardzo jednak kochał futbol, by definitywnie się z nim rozstać. Został więc trenerem Legii Poznań i Ostrovii Ostrów Wielkopolski (1930), potem swojej Warty Poznań (1931–1932), a wreszcie – oficjalnym trenerem PZPN (1932)19. W sztabie reprezentacji Polski świetnie sprawdzał się jako asystent selekcjonera Józefa Kałuży (1934). W kadrze narodowej pozostał do wybuchu II wojny światowej. Brał udział w przygotowaniach polskiej drużyny do igrzysk olimpijskich w Berlinie (1936). Biało-Czerwoni zwyciężyli wówczas z Węgrami (3 : 0) i Wielką Brytanią (5 : 4), dzięki czemu zajęli czwarte miejsce. Najważniejszy był jednak mundial (1938) – pierwszy z udziałem Polaków.
- Zdjęcie:
, Treść:
Marian Spojda skutecznie mobilizuje zawodników, jest pełen wiary w zwycięstwo. Pragnie, by niezależnie od noszonych barw klubowych wszyscy poczuli się jedną sportową rodziną, bo „pogoda ducha, harmonia i spójnia ideowa drużyny” to podstawa sukcesu20. Według trenera remedium na wszelkie piłkarskie braki są „szkolenia, szkolenia i jeszcze raz szkolenia”. Jeden z ostatnich obozów treningowych, które Spojda prowadził latem 1939 r., urządzono dla juniorów z okręgu stanisławowskiego w letniskowej miejscowości Dolina21. Obozowe życie przywodziło na myśl wojskowy dryl i toczyło się w rytmie ściśle ustalonego harmonogramu. O 6.00 – pobudka i modlitwa. Od 6.15 do 6.40 – gimnastyka, potem do 7.00 drobiazgowe sprawdzanie czystości. Jedna plamka i delikwent zostaje odesłany do umywalni. Od 7.00 do 8.00 – śniadanie w kasynie. Punktualnie o 8.00 – wykład z historii piłkarstwa, pół godziny później – wymarsz w czwórkowej kolumnie na stadion. 8.40 to czas rozpoczęcia ćwiczeń, w planie są szczypiorniak i siatkówka. Po kąpieli przerwa na obiad: zupę, paprykarz i szklankę kompotu oraz deser – poziomki ze śmietaną. O 17.00 – powrót na stadion. Trener opowiada o taktyce i technice, a młodzi piłkarze spijają mu z ust każde słowo, po czym przystępują do zadań praktycznych. Po 18.00 – kąpiel, kolacja i wyczekiwane przez wszystkich ognisko, które kończy się pieśnią Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród… To ostatnie beztroskie chwile. Niebawem wybucha II wojna światowa.
- Zdjęcie:
- Zdjęcie:
, Treść:
Ciało nr 3624
We wrześniu 1939 r. Spojda założył mundur podporucznika Wojska Polskiego i, przydzielony do 3. Pułku Lotniczego, gotów był po raz kolejny bronić ojczyzny. Po uderzeniu ZSRS na Polskę znalazł się na kresach. Najprawdopodobniej 25 września pod Jarmolińcami na Podolu został wzięty do sowieckiej niewoli. Trafił do obozu jenieckiego w Kozielsku, skąd 16 kwietnia 1940 r. wywieziono go do Katynia, na miejsce kaźni22.
Trzy lata później, w maju 1943 r., nad grobami pomordowanych polskich oficerów stanął znany pisarz Józef Mackiewicz. Wokół lasek – młode sosny i brzózki, mech, świeża wiosenna trawa, ale powietrze przesyca „ohydny, cuchnący, słodkawy, lepki swąd trupi”23. Mackiewicz odruchowo się cofa. Pod stopą wyczuwa jakiś przedmiot. To czapka polskiego oficera – artylerzysty. Zaraz też pisarz zauważa, że wśród nieśmiertelników wala się mnóstwo innych przedmiotów: „wyblakłe, oblazłe, przesiąkłe trupim odorem” polskie banknoty, drewniane cygarniczki, papierosy, strzępy sowieckich gazet, guziki z orłami…
- Zdjęcie:
- Treść:
Masowych grobów jest siedem. W dwóch spośród nich warstwa trupów sięga 12 rzędów w głąb. To, co ujrzał właśnie Mackiewicz, jest porażające: tysiące, tysiące trupów, wszystkie w mundurach polskich oficerów. Ciała ułożone są jak sardynki, przekładane nawzajem to nogami to głową, sprasowane, spłaszczone w trupim soku, który na dnie niektórych dołów ustaje się nieraz w postaci zielonej, mokrej cieczy, nieodbijającej ani wierzchołków drzew, ani obłoków na niebie24.
Pisarz w ponurym milczeniu przygląda się, jak uczestnicy ekshumacji pod nadzorem Polskiego Czerwonego Krzyża wchodzą do grobów, wydobywają zwłoki i wyciągają wszystko, co się przy nich znajduje. Niektóre ciała uległy już częściowej mumifikacji. Mundury są sprasowane, zlepione, kleiste, bezbarwne. Nie da się odpiąć guzików. Trzeba operować nożami, rozcinać kieszenie i cholewy butów. I oto nastaje chwila, gdy niemy, ponury grób zaczyna przemawiać […]. Z grobu tego z cuchnącej zbrodni, o której pokoleniom zapomnieć nie będzie wolno, idzie ku nam człowiek już żywy, który kiedyś żył jak inni, cieszył się, cierpiał, marzył25. Mówią o tym zgniecione zapałki, nadpalone papierosy, medaliki, ordery, książeczki do nabożeństwa, fotografie i listy…
- Treść:
Kolejne ofiary poddawane są identyfikacji. Można sobie jedynie wyobrazić, jak na stół ekshumacyjny trafiają zwłoki mężczyzny w wieku ok. 40 lat: 172 cm wzrostu, nieco podkurczone nogi, głowa odrzucona na bok, w czole duża kula. Podczas oględzin znalezione zostają przy nim dowód osobisty i jedyna legitymacja sportowa w grobach katyńskich – Warty Poznań26. Pod numerem 3624 kryje się ciało ppor. Mariana Spojdy.
- Treść:
Przypisy:
1 „Warta” – „Pogoń” (Lwów). Mistrzostwa Polski 1:1 (0:0), „Kurier Poznański” 1922, nr 240, s. 6.
2 Tamże.
3 O życiu i osiągnięciach piłkarskich Mariana Spojdy piszą m.in.: P. Lisiewicz, Piłkarz Chelsea, który zginął w Katyniu, „Niezależna Gazeta Polska Nowe Państwo” 2020, nr 6, s. 34–39; W. Kowalski, Bohaterowie z boiska: Marian Spoida – piłkarski mistrz zamordowany w Katyniu, https://ipn.gov.pl/pl/historia-z-ipn/174060,Bohaterowie-z-boiska-Marian-Spoida-pilkarskimistrz-zamordowany-w-Katyniu.html [dostęp: 18 stycznia 2023 r.]; B. Dawidowicz, Marian Spojda – z Wartą Poznań aż po grób, https://rfbl.pl/marian-spojda/ [dostęp: 18 stycznia 2023 r.]; J. Stańczyk, W katyńskim grobie z legitymacją. Marian Spoida na wiecznej Warcie, https://sportowefakty.wp.pl/pilka-nozna/747996/w-katynskim-grobie-z-legitymacja-marian-spoida-nawiecznej-warcie [dostęp: 18 stycznia 2023 r.]. Zob. też: A. Gowarzewski, Mistrzostwa Polski. 100 lat prawdziwej historii, t. 1: Ludzie 1918–1939, Katowice 2017. O losach Spojdy opowiada również film dokumentalny Pyrlandski łącznik w reżyserii Piotra Barełkowskiego (2021), https://vod.tvp.pl/filmy-dokumentalne,163/pyrlandski-lacznik,342438 [dostęp: 18 stycznia 2023 r.].
4 Zob. J. Owsiański, T. Siwiński, Historia futbolu wielkopolskiego, Poznań 2013.
5 Fragment klubowego sprawozdania za lata 1918–1919 autorstwa Edmunda Szyca. Cyt. za: P. Lisiewicz, Piłkarz Chelsea…, dz. cyt., s. 36.
6 Na piłkarskiej murawie, „Stadjon” 1927, nr 20, s. 8.
7 Tamże.
8 Migawki sportowe, „Sport Ilustrowany” 1924, nr 21, s. 6.
9 Pierwsza polska szopka sportowa w 3-ech aktach z prologiem, Łódź 1924.
10 Kalendarz Sportowy na Rok 1925, dodatek do: „Karykatury” 1925, nr 3, s. 10.
11 Zob. H. Brand, Zawody międzypaństwowe Polska – Rumunia, „Przegląd Sportowy” 1922, nr 36, s. 5–9; tenże, Z zawodów Polska – Rumunia, „Przegląd Sportowy” 1922, nr 37, s. 3–6.
12 Polska – Jugosławia 3 : 1 (1 : 1), „Przegląd Sportowy” 1922, nr 40, s. 6–7.
13 T amże, s. 7.
14 Zawody Polska – Jugosławia, „Przegląd Sportowy” 1922, nr 41, s. 6.
15 Relacja Mariana Spojdy, zatytułowana Moje wspomnienia z olimpiady paryskiej, ukazała się na łamach międzywojennego „Kuriera Codziennego”, a tu przytoczona została na podstawie filmu Pyrlandski łącznik, dz. cyt.
16 S. Mielech, Polska – Finlandia 1:0 (0:0), „Stadjon” 1924, nr 33, s. 12.
17 Z okazji dziesięciolecia gry Mariana Spojdy w barwach Warty na łamach „Dziennika Poznańskiego” ukazał się krótki artykuł podsumowujący jego dokonania piłkarskie: Sport i kultura fizyczna, „Dziennik Poznański” 1926, nr 115, s. 5.
18 W 1924 r. ze względu na igrzyska olimpijskie w Paryżu mistrz Polski nie został wyłoniony.
19 O podniesienie poziomu piłkarstwa polskiego. Projekt wyszkoleniowy P.Z.P.N., „Expres Zagłębia” 1935, nr 35, s. 7.
20 Tamże.
21 S. Fortuna, Rozważania na temat Obozu juniorów w Dolinie, „Wiadomości Sportowe” 1939, nr 14, s. 2. Zob. też inne reportaże z obozów treningowych, które prowadził Marian Spojda: m. al., Gawędy żołnierskie. W obozie treningowym piłkarzy, „Przegląd Sportowy” 1938, nr 72, s. 4; m. al., Młodzi wierzą w swe siły. W obozie piłkarskim wre praca i jest humor, „Przegląd Sportowy” 1938, nr 76, s. 2.
22 W. Kowalski, Bohaterowie z boiska: Marian Spoida…, dz. cyt.
23 J. Mackiewicz, Widziałem na własne oczy [w:] Katyń. Relacje, wspomnienia, publicystyka, wstęp i oprac. A.L. Szcześniak, Warszawa 1989, s. 104.
24 Tamże, s. 105–106.
25 Tamże, s. 110.
26 J. Stańczyk, W katyńskim grobie z legitymacją…, dz. cyt.